Hejo wszystkim~! Dziś wstawiam shota z okazji dnia kobiet~~ Dziękuję wszystkim, którzy czytają mojego bloga, nie sądziłam, że będzie się komuś podobało to, co piszę xD I chciałam szczególnie podziękować kochanej Haru, która bardzo mnie wspiera i wytrzymuje wszystkie moje pytania ^.^ Dzisiaj opowiadanie z Taeminem w roli głównej, a ty kiedyś zrobiłaś mi z nim taki cudny spam! Nigdy nie zapomnę ;D No ale nie czas na wspominanie, tylko czytanie ;w Enjoy! <3
Tytuł: "Your plaintive joke"
Paring: OnTae
Gatunek: smut, obyczaj
Autor: Anem
Totalnie mnie zamurowało.
- Wszystkiego najlepszego, moja kobieto. - Powiedział Onew, podając mi kwiaty i czekoladki.
- S-słucham...?
- Przecież wiem, że słyszałeś. - Mruknął, zbliżając swoje usta do moich.
- Tak, ale... - Wyjąkałem, robiąc krok w tył. - Coś ci się chyba pomyliło.
- Nieprawda... Przecież dziś twój dzień.
Aż we mnie zawrzało.
- Onew!! - Wrzasnąłem, specjalnie opuszczając formy grzecznościowe. - Dzisiaj jest dzień kobiet! Nie jestem kobietą, jeszcze tego nie zauważyłeś!? Owszem, nie jestem tym dominującym w naszym związku, ale to nie znaczy, że masz mnie traktować jak płeć żeńską!
- Ale... - Zbliżył się do mnie ze zmieszaną miną.
- Nawet do mnie nie podchodź! - Krzyknąłem płaczliwie. - I masz! - Cisnąłem w niego prezentami. - Wypchaj się tym!
Wybiegłem z mieszkania, zostawiając zaskoczonego chłopaka samego z własnymi myślami. I dobrze mu tak, idiota jeden.
Szedłem tam, gdzie niosły mnie nogi. Chciałem jak najszybciej zapomnieć, wymazać z pamięci to upokorzenie. Jednak spacerujące po ulicach pary niezbyt mi w tym pomagały. Wszędzie widziałem ich miłość, pełną trok, ale i zrozumienia, czułości.
Myślałem, że zna mnie na wylot. Bo ja go znam. Jesteśmy razem od roku, ale znamy się o wiele dłużej. Byłem przekonany, że wie. Wie, że nienawidzę, gdy ktoś mnie nazywa kobietą. Albo myli. Widocznie tak naprawdę nie wiemy o sobie nic.
Nie rozumiem, jak to się stało, ale znalazłem się przy fontannie w środku parku. To moje ukochane, zaciszne miejsce, gdzie ludzie nie przeszkadzają swoją obecnością w najważniejszych życiowych chwilach. Właśnie tu mi się oświadczył...
Szybko starłem wylewające się z oczu łzy, gdy spojrzałem w oblicze anielicy. Stała, jak zwykle, na środku podestu, z rozwianą szatą i włosami, rozpostartymi szeroko skrzydłami, gotowa do odlotu. Po jej kamiennym, półnagim ciele spływały zimne krople niczym pot innych ludzi, za których musiała cierpieć. Gdy patrzyłem w jej smutne oblicze, czułem, jak cała złość ze mnie wyparowuje. Powoli odbierała mój żal, by ciążył na jej barkach. Chciała, bym już nie czuł bólu, żebym niczym się nie przejmował.
Nigdy nie zrozumiem aniołów.
~*~*~
Nie miałem pojęcia, ile tu przesiedziałem. Byłem jedynie pewien, że cały świat się uspokoił, zapanowała nad nim noc. Drobne gwiazdy oraz oślepiająca tarcza księżyca odbijały się w niezmąconych wodach fontanny. A ja siedziałem pod drzewem, przyglądając się im.
Mógłbym zostać tu do rana, ale nagle usłyszałem szelest i rozmowę. Zza krzaków wyłoniło się dwoje ludzi. Przysiedli na chłodnym brzegu fontanny i zaczęli się obejmować i całować. Nie było w tym nic nadzwyczajnego, lecz gdy przyjrzałem się ich twarzom... Okazało się, że to mój przyjaciel Key wraz z jego chłopakiem Jonghyunem
Od razu spanikowałem. Nie mogą mnie tu zobaczyć, nie w tym stanie. Powoli wstałem, odwróciłem się i zacząłem oddalać. Byłem już pewien swojego zwycięstwa, ale...
- Taemin! - Bezwzględny głos zakłócił idealną ciszę.
Zastygłem, nie wiedząc co robić. Odwrócić się? Uciekać? Zostać?
Postanowiłem udawać, że nie jestem tym, za którego mnie mają. Zacisnąłem usta i ruszyłem przed siebie. Jednak nie na długo, bo po chwili poczułem czyjąś dłoń na swoim ramieniu.
- Tae, czemu nie odpowiadasz? Nawet nie odmachałeś. - Spytał rozżalony Kibum, odwracając mnie przodem do siebie.
- Nie chcę wam przeszkadzać... - Wychrypiałem.
- Jeju, jak ty wyglądasz!? Co się stało? - Zapytał, łapiąc moją twarz i obracając w stronę najbliższej latarni. - Jesteś cały czerwony i opuchnięty...
- Nic. - Mruknąłem, wyrywając się z uścisku.
- Tae, przecież widzę. - Roześmiał się. - Niech zgadnę, kłótnia z Onew?
W moich oczach zaczęły zbierać się łzy. Z ust wydarł się niekontrolowany szloch. To było takie bezwzględne...
- Już spokojnie, Tae... - Szepnął Key, tuląc moje ciało. - A właściwe o co poszło?
Odsunąłem się od niego i wytarłem nos oraz oczy.
- B-bo Onew hyung... On dał mi prezent z okazji dnia kobiet, jakbym sam nią był... - Ale to teraz żałośnie zabrzmiało...
- Tae, przecież wszyscy wiemy, że masz bardzo delikatne rysy twarzy...
- I wszyscy wiemy, że nienawidzę, jak nazywają mnie kobietą! - Warknąłem.
- A pamiętasz, jak moja mama myślała, że przyprowadziłem swoją dziewczynę, jak zaprosiłem cię pierwszy raz do domu? - Zachichotał.
Spłonąłem siarczystym rumieńcem.
- Dzięki, hyung. Jak zwykle mogę liczyć na twoje zrozumienie.
- Oj, Tae... A może to był taki jego żart?
- Hyung, przecież on nigdy nie żartuje.
- No bo on ma takie specyficzne poczucie humoru... Znasz go.
- Ale on, wie, że ja nie cierpię, jak ktoś mnie tak nazywa...!
- Hm, no prawda. Ale myślę, że powinieneś do niego wrócić, przynajmniej się pokazać. On pewnie bardzo się o ciebie martwi.
Przytuliłem go.
- I wybacz mu za to, on już nigdy tak do ciebie nie powie. Zrozumiał swój błąd.
- Dobrze. - Wymiauczałem w jego pierś.
- Co ty tu robisz, Taemin? - Rozległo się za moimi plecami.
Podniosłem głowę i ujrzałem Jonghyuna. Nie, tylko nie on... Ten debil tak lubi się wszędzie wpieprzać... Nic mu nie będę mówił.
- Poszedłem na spacer.
- O tej porze? Jest już grubo po północy. - Uniósł brwi.
- Oo, właśnie, to a już pójdę. Narazie, hyung! - Pomachałem Kibumowi.
- Papa. - Uśmiechnął się i od razu oddał spragnionym ustom swojego chłopaka.
*~*~*
Drogę pokonałem w milczeniu, pełen wątpliwości. Z każdym kolejnym krokiem miałem ich coraz więcej. Może nie powinienem wracać do tego ślepego idioty... Niech ma za swoje.
Z takim nastawieniem trafiłem pod drzwi od naszego mieszkania. Wahałem się... Nie, nie wejdę tu. Nich będzie tej nocy sam do końca. Może znalazł sobie kobietę, której mógłby dać prezent, która by go nie odepchnęła...
Zapłakany przyglądałem się drzwiom z bliska. Łzy kapały na klamkę, zachęcały, by ją nacisnąć.
Nie, nie mogę... Odwróciłem się na pięcie i szybko zbiegłem po schodach, mało się nie zabijając. Kiedy pokonałem ostatni zakręt, na drodze stanęła przeszkoda. Wpadłem na człowieka z całą siłą rozpędu, staczając nas obu na sam dół. Tak pokonaliśmy ostatni rząd schodów. Na końcu prawie upadłem na ziemię, ale osoba mocno mnie przytrzymała, ratując od upadku.
Popatrzyłem w jego twarz i... Zaniemówiłem. To był Onew! Cały we łzach, najprawdziwszy on. Mocno go przytuliłem, wywołując u nas obojga nowe morze łez. Łez szczęścia.
- Minnie... Tak cię przepraszam. Myślałem, że nie weźmiesz tego na poważnie... Ja nie chciałem cię obrazić. Nigdy bym tego nie zrobił... - Ujął moją twarz, opierając swoje czoło o moje. - Wszędzie cię szukałem... Proszę, już mi tak nie uciekaj... Obiecaj.
- Obiecuję. - Szepnąłem, po czym złączyłem nasze usta.
Onew szybko zdominował pocałunek, ale czułem się nieziemsko. Nasze języki tańczyły ze sobą w towarzystwie westchnień i cichych jęków. W pewnej chwili otarłem się znacząco o jego krocze. Popatrzył na mnie pytającym wzrokiem, a ja zalotnie się uśmiechnąłem. Ręką zacząłem masować jego męskość przez materiał spodni. Dopiero się spostrzegłem, że nasze głosy wypełniają całą klatkę schodową i odbijają się od ścian głośnym echem. Ale i tak nikt nie usłyszy, przecież wszyscy śpią. A nawet jeśli... Coś tam się wymyśli.
Wtargnąłem ręką do bokserek mojego hyunga i zacząłem mu dogadzać. Kiedy jego członek stał się wystarczająco twardy, zabrałem dłoń i obróciłem się do niego tyłem. Onew ściągnął mi spodnie razem z bokserkami i od razu we mnie wszedł. Wydałem z siebie głośny krzyk, a chłopak pogłaskał mnie czule po włosach i kontynuował wykonywaną czynność. Darłem się wniebogłosy, nie mogąc znieść rozrywającego moje wnętrze bólu. Po chwili zalała mnie fala błogiej przyjemności, Onew trafił w czuły punkt. Chłopak to wyczuł i ponowił pchnięcie w akompaniamencie moich jęków. Później chwycił mojego penisa w dłoń i zaczął nią poruszać w górę i dół. Przeszył mnie kolejny dreszcz podniecenia. Wychodziłem naprzeciw ruchom jego bioder. Już niewiele potrzebowałem do spełnienia, kilka mocniejszych pchnięć i doszedłem na jego rękę. W tym samym momencie jego ciepła sperma wypełniła moje wnętrze.
Oboje mokrzy i zdyszani, zaczęliśmy nakładać na siebie porozrzucane wszędzie ubrania.
- Hyung, zrobiliśmy to na klatce schodowej. - Wybuchnąłem śmiechem.
- Co, źle ci było? - Spytał z udawanym oburzeniem. On dobrze znał odpowiedź.
- Było zajebiście, tak jak zawsze. Jesteś najlepszy. Kocham cię. - Cmoknąłem go w policzek, chwyciłem za rękę i pognaliśmy do góry.
Gdy staliśmy pod drzwiami i wyjmowaliśmy klucze, niespodziewanie rozbłysło oślepiające światło.
Spojrzeliśmy na siebie przestraszeni i czmychnęliśmy do mieszkania, szybko zamykając drzwi.
W środku Onew przycisnął mnie mocno do drzwi.
- Minnie, jesteś jeszcze zły? Dlaczego wtedy uciekłeś? - Powiedział, patrząc mi głęboko w oczy.
- Kobiety też mają swoje humorki. - Starłem maleńką, połyskującą łzę z jego czerwonego policzka.
Najlepszego, dziewczęta! Mam nadzieję, że się podobało <3
*awww* <3 Takie to urocze <3 A ostatnie zdanie mnie powaliło :D Weny życzę ;)
OdpowiedzUsuń~Taemii
Awh *^^* to było rozbrajające <3 jest świetnie i jeszcze to podziękowanie na początku *ociera łezkę* twoje pytanie wcale nie są tak męczące jak uważasz :3 kto pyta nie błądzi :D Oby tak dalej słoneczko! <3
OdpowiedzUsuńCzytało się strasznie przyjemnie :) Rozwój akcji ogólnie całkowicie ze sobą kontrastuje- zaczyna się strasznie niewinnie i uroczo, a już po chwili, niespodziewanie, zaczyna się robić pikantnie ;) Przez chwilkę byłam w szoku, ale to ma swój klimat! Pozdrawiam, czekam na więcej~!
OdpowiedzUsuńCzytałam już wcześniej tylko nie skomentowalam :/ nie dobra ja :(
OdpowiedzUsuńWyszło ci super <3
Witaj~~!
OdpowiedzUsuńNudę w komunikacji miejskiej jakoś spożytkować trzeba, dlatego właśnie szperając po internetach, jakimś sposobem trafiłam na Twojego bloga. Od razu przejrzałam wszystkie Twoje teksty, ale znalazłam jedynie jedno opowiadanie z interesującym mnie zespołem (Shawol lvl hard się kłania xd) >.< Co prawda jestem shipperką 2mina, ale nie wzgardzę żadnym szajniakowym pairingiem ;3
Przechodząc do rzeczy... nie przeczę, zdjęcie na samym początku mnie rozbroiło, jest takie słodkie i fluffiaste i mójbożekochameręjuliette *.* ale odbiegam od tematu (eh, norma) >.< Hm... co by Ci tu napisać. Pomijając już fakt, że miałam lekki mindfuck, kiedy zaczęli się pieprzyć na klatce schodowej, eh. Szczerze mówiąc, nie jestem zwolenniczką sprowadzania wszystkiego do seksu. Wiesz co mam na myśli, prawda? Dla mnie Ontae to taka fluffiasta tęcza, tonąca w morzu obłoczków z waty cukrowej i... w sumie ten początek wskazywał na to, że faktycznie coś podobnego dostanę. Hm, to bardzo pasuje do Onew, swoją drogą. Taki mój kochany nieogar :3 cała przedstawiona sytuacja wpasowała się w Onew Sangtae :') co mi się jednak nie do końca podobało, to ten dramatyzm sytuacji. Serio, wyszła Ci drama wokół czegoś tak błachego... ale w życiu tak bywa, więc może i słusznie, nie wiem. Hm, nie jesteś (jeszcze) tego świadoma, ale masz właśnie do czynienia z wielką fanką opisów, opisowym maniakiem :D okropnie boli mnie serce, ilekroć trafiam na tekst zupełnie ich pozbawiony, suchy jak środek pustyni ;-; dlatego byłam mile zaskoczona, kiedy dotarłam do fragmentu o aniele i następującym po nim krótkim (zbyt krótkim!) opisem nieba. Co do sceny finałowej, to tak jak mówiłam - nie do końca mi się to podobało, ale to tylko mój punkt widzenia. Ten cały "dzień kobiet" mógłby zakończyć się jakąś megauroczą seceną, a zamiast tego mamy seks pod drzwiami sąsiadki xD Co do poprawności - uważaj na interpunkcję, znalazłam też trochę literówek. Po za tym było raczej w porządku.
Chyba tylko tyle miałam do powiedzenia, bo i tekst krótki. Mam też pytanie - czy planujesz więcej szajniakowych opowiadań? Bo innych przeważnie nie czytuję, chyba że autor na tyle urzecze mnie swoim stylem, iż będę gotowa przebrnąć nawet przez znienawidzonego Hunhana >.<
Pozdrawam i zapraszam do siebie ~~<3
Wooo nareszcie jakaś krytyka, jestem wdzięczna :'D
UsuńNo co do pieprzenia pod schodami... No mam czasem swoje chore pomysły, które nie zawsze są jakieś mega. No i jak się wcielam w Tae to zawsze mi jakieś dramatyzowanie wychodzi ;;; Dobra, następnym razem bardziej się postaram trafić pod wymagającą Shizukaamayę~ Na razie jednak planuję opowiadania z EXO (Hunhany hue hue c;) Ale Szajniaki na pewno się jeszcze pojawią :3
Mam nadzieję, że jeszcze do mnie zawitasz <3
Anem.
No czekam na więcej! <3
OdpowiedzUsuń