Tytuł: ,,There is something inside me"
Paring: BaekYeol
Gatunek: AU, angst, opętanie, wielowątkowe, lekko supernatural
Opis: ,,Twoje myśli, choć zrodziły się w twej głowie, niekoniecznie pochodzą od ciebie. Jesteś pewny, że możesz im ufać? Lepiej nawet nie sprawdzaj."
Autor: Anem
Opowiadanie dla Angel.
Życie Baekhyuna zawsze było łatwiejsze. I nie chodziło o to, że miał bogatych rodziców, willę z basenem, markowe ciuchy wcale niekupione na przecenach, czy najlepsze technologiczne nowinki. Nie posiadał też przyjaciół, którzy wspieraliby go w problemach.
To coś siedziało w jego głowie. Skryte i tajemnicze, nikt oprócz posiadacza o tym nie wiedział. A odzywało się wraz z nową decyzją. Ujawniło się w jego młodzieńczych latach i Baekhyun nie miał pojęcia, co z tym zrobić.
Zaczęło się w wieku siedemnastu lat, miesiąc po tym, gdy porzucił go przyjaciel, ponieważ okazał się być dla niego za mało popularnym. Baekhyuna tak oszołomiły te słowa, że głos uwiązł mu w gardle. Stał i gapił się na już byłego przyjaciela, który w końcu zrezygnował ze skruszonego tonu i zaczął oddalać się w przeciwnym kierunku. Patrzył na jego rozwianą blond czuprynę, na szczupłe nogi opięte ciemnymi dżinsami oraz mokre ślady, jakie zostawiały jego buty po wdepnięciu w starą kałużę. Prosta grzywka Baekhyuna zaczęła tańczyć na wietrze. Patrzył przed siebie, a w jego oku zakręciła się łza.
Miał też przyjaciółkę, Chaerin. Zadawała się z Baekhyunem nie za względu na niego, tylko na jego przyjaciela.Widział, w jaki sposób na niego zerkała podczas wspólnych spotkań i wiedział. Wszystko wyczytał z jej twarzy oraz spojrzenia. Mimo wszystko nie nosił w sercu urazy do jej osoby. Z czasem udało mu się ją polubić. Ich więzi też w końcu stały się mocne.
Gdy jego przyjaciel odszedł, domyślił się, że stracił także przyjaciółkę, jaką miał w Chaerin. Wprawdzie przychodziła do niego od czasu do czasu w szkole i próbowała zagadać. Baekhyun czuł bijące od niej zakłopotanie podczas ich rozmów. Zawsze odpowiadał zdawkowo i nie ciągnął tematu. Po jakichś pięciu minutach dziewczyna wymigiwała się nagłą potrzebą pójścia do toalety lub spisaniem zadania domowego i żegnała się. Baekhyun nie odprowadzał jej wzrokiem, ale po chwili słyszał, jak śmiała się w towarzystwie jego byłego przyjaciela. Od tamtego czasu został samotnikiem, nie miał zamiaru nawiązywać nowych przyjaźni. Za bardzo przywiązywał się do ludzi, a oni i tak po jakimś czasie okazywali tylko zwykłą niechęć i odchodzili.
Inaczej było z jego rodzicami. Nienawidził ich całym sercem, jeszcze zanim odkrył ich sekret. Gdy jako maluszek bawił się ze swoim dużo starszym bratem, a ten znienacka opuścił dom, nic nie rozumiał. Pytał rodziców, dlaczego Taehyung nagle zniknął, a oni odpowiadali z udawanym smutkiem: ,,On już stał się dorosły, Baekkie. Poszedł w świat, by samemu ułożyć sobie życie".
,,Baekkie", od razu zbierało mu się na wymioty.
Z wiekiem doszedł do wniosku, że musieli go okłamywać. Taehyung by go nie zostawił, nie skazałby go na dzieciństwo bez śmiechu, zabawy i słodyczy. Bo rodzice na to nie pozwalali. Ile razy krzyczeli na niego, bo zaśmiał się przy stole podczas obiadu. Przecież nie wolno!
Ale brat odszedł, zostawił go na pastwę losu. Baekyun nie umiał czuć do niego żalu. Wiedział, że coś musiało się wydarzyć. Coś co sprawiło, że Taehyung zdecydował się opuścić dom i małego braciszka.
Teraz zostało mu kilku kolegów ze szkoły i babcia. Zawsze, gdy wracał ze szkoły, odwiedzał ją. Była to druga osoba, zaraz po Taehyungu, którą szczerze i bezwarunkowo kochał. Starsza kobieta częstowała go słodką, jasną herbatą oraz kruchymi ciasteczkami, siadała obok niego na zapadniętej leżance i, nakładając na nos ogromne okulary, rozwiązywała krzyżówkę. Wtedy chłopak snuł swoją opowieść, co wydarzyło się w szkole, jak mu idzie na lekcjach śpiewu, czy co słychać u mamy. No tak, Baekhyun nie mógł pojąć, jak tak ciepła i uczuciowa osoba, czyli jego babcia, może być matką pokroju tej jego. Nie dziwiło go, że nie trzymają one bliższego kontaktu.
,,Yujoon ma swoje zasady i nie słucha ludzi, którzy w czymkolwiek uważają inaczej niż ona" - mówiła babcia, a chłopak nie potrzebował dłuższych wyjaśnień, by ją zrozumieć. Przekonał się na własnej skórze, jak to działa.
Za to babcia rozumiała jego sytuację. Ona jedyna znała prawdziwego Baekhyuna, jego zmartwienia, kompleksy i ulubiony napój. Miał on tylko nadzieję, że nie straci jej tak szybko.
*~*~*
Miesiąc po tym, jak opuścił go przyjaciel, a jego kontakty z innymi przestały się zacieśniać, przyzwyczaił się do wolnych weekendów, bez nocnych wypadów do klubu. Czasem przyłapywał się na tym, że myśli o zapachu spoconych ciał i tytoniu, o zapijaniu się tanimi, ale mocnymi drinkami z palemką oraz wstawaniu rano w wynajętym pokoju ze smukłą blondynką u boku oraz wielką dziurą w pamięci. Zastanawiał się zawsze, jak to jest, że nawet po pijaku umiał wybrać sobie najgorętszy towar.
Baekyun właśnie jechał na rowerze. Oddalił się już od zatłoczonego miasta i sunął po mało uczęszczanej jezdni. Obok rozciągało się nie mające końca pole pszenicy. Siedział wyprostowany na twardym siodełku, a jego ręce opadały luźno wzdłuż tułowia. Odkąd nauczył się jeździć bez trzymania kierownicy, robił to, kiedy tylko nadarzała się okazja.
Nie jedź tak, bo spadniesz.
Tak się zamyślił, że nagle zachwiał się i runął na ziemię. Nie zdążył nawet krzyknąć.
Z kolana i łokcia ciekła mu krew, ale nic poważniejszego mu się nie stało. Jednak siedział dalej na poboczu drogi, z wyprostowanymi nogami i wytrzeszczonymi oczami. Rower, jak spadł, tak leżał, a tylne koło nadal lekko się kręciło. Chłopak wpatrywał się tępo w ziemię. Czuł się, jakby był w szoku powypadkowym...
Czy ja to słyszałem...?, pytał sam siebie. Czy moja podświadomość, jakiś głos, ostrzegł mnie przed tym upadkiem...?
Nie zwrócił uwagi na nadjeżdżający samochód. Dopiero gdy pojazd się przed nim zatrzymał, a siedzący za kierownicą mężczyzna opuścił szybę, zaskoczony, podniósł głowę.
- Wszystko w porządku? - Facet zlustrował spojrzeniem jego otarcia. - Może cię podwieźć?
Baekhyun, niezdolny do wypowiedzenia ani jednego słowa, pokręcił przecząco głową.
- Na pewno? Dasz radę wrócić?
Nie, nie, nie wsiądę, powtarzał w myślach chłopak.
Wsiadaj, bo dostaniesz tężca.
Przestraszony, niespodziewanie wyprostował się i sięgnął po rower. Nie, nie mogłem tego usłyszeć...
Jednak usłyszał to dość wyraźnie, a głos definitywnie nie należał do niego...
- A znajdzie się też miejsce dla roweru? - Spytał.
Mężczyzna wysiadł z samochodu, zatrzaskując drzwiczki. Był wyższy od Baekhyuna o głowę i starszy o jakieś pięć lat.
- Zobaczymy, co da się zrobić. - Powiedział, otwierając obszerny bagażnik.
*~*~*
Od tamtego dni słyszał ten głos codziennie. Na początku nie wiedział, jak ma się wobec tego zachować, więc zwyczajnie był mu posłuszny. Kiedy mówiło: Nie idź dziś do szkoły, bo zawalisz ważny sprawdzian z literatury, to opuszczał lekcje, by napisać go w drugim terminie na lepszy stopień.
Baekhyun bał się komukolwiek o tym powiedzieć. Nie wiedział, jak ludzie mogą zareagować, nawet jego babcia. Rodzicom nigdy by nie powiedział, i tak pokiwaliby tylko głową z nieobecnym wzrokiem. Oni patrzyli na niego jedynie wtedy, gdy mówił o ocenach.
Pewnego wieczoru poczuł jakiś dziwny głód. Musiał wyjść, rozerwać się, coś wypić. Ta potrzeba aż go paliła od środka, sam zaskoczył się z tej nagłej reakcji. Od razu wstał i zaczął się szykować. Nadszedł czas, by odwiedzić ukochane miejsce ze wspomnień.
Ubrał luźne spodnie do kostek, przyduży t-shirt z nadrukiem i obciętymi rękawami oraz adidasy z grubą podeszwą. Ułożył starannie włosy i otworzył drzwi, by pójść do znajdującego się nieopodal klubu. Do tego, gdzie wybierał się kiedyś razem z przyjacielem. Chciał się zabawić właśnie tam, żeby przypomnieć sobie stare, dobre czasy. Tyle dni już nie wychodził...
Gdy przekręcił zamek i schował klucze do kieszeni, zamarł.
Nie idź do klubu, bo okaże się, że jesteś gejem.
Spanikował, znowu. Szybko zawrócił do mieszkania i opadł na łóżko. Leżał długo, próbując się uspokoić. Serce waliło mu chyba trzysta razy na sekundę. Zamknął oczy.
I nieoczekiwanie coś w jego głowie zaczęło pulsować. Tak jakby mieszkała tam jakaś istota. Uderzenia były miarowe, jednak niezgodne z biciem jego serca. Wstał i ogarnęło go wielkie obrzydzenie. Chciał się tego pozbyć, ale nie wiedział jak. Zdenerwował się i wybiegł z mieszkania, zatrzaskując drzwi. Postanowił, że zacznie sprzeciwiać się tamtym myślom.
*~*~*
Po pokazaniu ochroniarzowi sfałszowanych dokumentów, które kiedyś załatwił mu przyjaciel, przekroczył próg klubu. Otuliły go neonowe światła oraz znajomy zapach tytoniu i potu. Zaciągnął się nim, przypominając sobie słowa w jego głowie. Okaże się, że jesteś gejem... Czyli gdzieś tutaj czeka na niego miłość w męskiej postaci. Nigdy nie miał dziewczyny, ale jakoś nie przyszło mu na myśl, by umawiać się z facetami. Nie patrzył na nich w ten sposób.
Kiedy tak rozmyślał, ktoś obok niego przystanął. Baekhyun podniósł wzrok.
Uśmiechał się do niego rudowłosy chłopak o ślicznych, wielkich oczach. Baek patrzył na niego dłuższą chwilę, po czym oblał się rumieńcem.
- Hej... Z-zatańczymy? - Spytał w nagłym przypływie odwagi. Ten chłopak pasował idealnie do jego wyobrażeń.
- Yyy... Właśnie ktoś na mnie czeka. - Posłał uśmiech do kogoś siedzącego przy barze.
Baekhyun odwrócił głowę i dostrzegł machającego do rudowłosego młodego chłopaka, który już trzymał szklaneczkę z alkoholem. Poczuł wielkie rozczarowanie.
- Przepraszam, przesunąłbyś się? - Rudowłosy nadal przy nim stał.
- J-jasne... - Baekhyun odszedł w bok, po czym usiadł na rogu czerwonej kanapy.
Taka porażka... Był przekonany, że to z tym chłopakiem spędzi noc. Jego zażenowanie nie miało granic. Ukrył purpurową twarz w dłoniach.
- Ale dał ci kosza... - Usłyszał po swojej lewej stronie.
Obrócił głowę i odnalazł wzrokiem siedzącego obok właściciela aksamitnego głosu. Patrząc na jego uroczą twarz i wesołe, czekoladowe oczy, na chwilę zapomniał o całym zakłopotaniu. Jednak zaraz później wbił wzrok w podłogę.
- T-ten chłopak... Już kogoś ma... A ja nie wiedziałem... On tak obok mnie stał... M-myślałem...
- Chodź, zatańczymy. - Chłopak przerwał nieskładne tłumaczenie Baekhyuna, łapiąc go za rękę i ciągnąc na parkiet.
Wzrostem nie górował dużo nad Baekiem. Na początku tańczyli naprzeciwko siebie, ale z większą odległością. Jednak co chwilę przybliżali się do siebie, by szepnąć sobie na ucho jakąś uwagę. Choćby na temat piosenek puszczanych w lokalu, które obojgu się nie podobały.
Muzyka płynąca z głośników niespodziewanie zwolniła tempo. I wtedy rozchichotany Baekhyun został wzięty w objęcia. Do jego nozdrzy dotarł ostry, ale przyjemny zapach perfum chłopaka. Nagle zorientował się, że wciąż nie zna jego imienia.
Popatrzył prosto w jego oczy i zadrżał mu kącik ust.
- A tego... Jak ty się właściwie nazywasz?
Wyższy poczerwieniał lekko ze wstydu.
- Jeszcze ci się nie przedstawiłem? - Zmierzwił dłonią krótkie, postawione na żel włosy. - Nazywam się Park Chanyeol, dla ciebie Chanyeol! - Wyrecytował i zaczął się śmiać.
Baekhyun, spoglądając w te radosne iskierki w jego oczach, poczuł się bezpiecznie. Wreszcie, po tylu latach, odkąd odszedł jego brat, mógł schronić się w czyichś ramionach i zapomnieć o wszystkich, którzy go zawiedli. Mimo że tak słabo znał Chanyeola, będąc w jego objęciach, czuł ulgę i rozchodzące się po jego ciele ciepło.
- Masz ładne imię. - Powiedział.
- A twoje... Kojarzy mi się z bekonem. Mogę tak na ciebie mówić?
- Nie! Absolutnie nie, bo nie jem mięsa! - Wykrzyknął Baek i oboje wybuchnęli śmiechem. I zaczęli kiwać się w rytm muzyki.
*~*~*
Długo tańczyli i wygłupiali się na parkiecie. Baekhyunowi podobało się, że Chanyeol nie był nachalny ani nie upił się tak, że sam nie widział, o czym mówi. W zasadzie bardzo mało wypili, co za odmiana.
Klub opuścili o drugiej w nocy. Baekhyun pierwszy raz nie odwiedził fuck roomu. Aż sam się dziwił, że nawet nie czuje najmniejszej ochoty, by tam pójść. Oboje poznawali się od zupełniej innej strony.
Zatrzymali się przed drzwiami lokalu, żeby się pożegnać.
- To cześć. - Mruknął Baekhyun.
Nim zdążył się obrócić, Chanyeol porwał go w swoje ramiona, zamykając w ciasnym uścisku.
- Spotkamy się jutro? - Zapytał z nadzieją w głosie.
- Chciałbyś? - Serce Baekhyuna szybciej zabiło.
- Gdybym nie chciał, to bym nie pytał. - Zaśmiał się. - To co, o szesnastej w parku przy urzędzie miejskim? Pasuje ci?
- Tak.
- To narazie! I nie przejmuj się tym rudowłosym, ze mną nie tańczyło się chyba najgorzej. - Puścił uśmiechniętego Baeka i poszedł w stronę przejścia dla pieszych.
Byun udał się w przeciwnym kierunku. Dawno już zapomniał o tamtym chłopaku i swoim zakłopotaniu... Od dłuższego czasu jego myśli zajmował ktoś inny.
W drodze do domu dopadło go potworne zmęczenie i co chwilę ziewał. Był z siebie ogromnie dumny, w końcu nie wracał z imprezy kompletnie wstawiony. Pamiętał każdy najmniejszy szczegół z tych kilku ostatnich godzin spędzonych w klubie. A przypominając sobie wygłupy Chanyeola, szczerzył się sam do siebie.
Nagle poczuł w głowie dziwne pulsowanie. Dopadły go ogromne mdłości.
*~*~*
Przed wyjściem bardzo się stresował. W gruncie rzeczy nie wiedział czym, ale strach prawie zżerał go od środka. Przepocił już dwie koszulki, właśnie ubierał kolejną, wyjętą z szafy. Miał nadzieję, że Chanyeol szybko się nim nie znudzi...
Gdy zaczął się szykować, w jego głowie odezwał się głos.
Nie spotykaj się z nim, bo się zakochasz.
Zakocham się? Słyszałem, że to piękne uczucie - pomyślał Baekhyun, uśmiechając się pod nosem.
Z mieszkania wybiegł jak oparzony. Czuł dodający mu sił pęd we włosach. Jego klatkę piersiową rozsadzała nieuzasadniona euforia.
Zawsze towarzyszyła mu, gdy ignorował natrętny głos.
To też uzależnia.
Dotarł do parku trzy minuty przed umówioną godziną, ale Chanyeol już na niego czekał. Siedział na kamiennym brzegu nieczynnej fontanny.
- Cześć! - Przywitał go z nieskrywaną radością Baekhyun.
- Hej. - Chanyeol wstał, a widząc entuzjazm chłopaka, nie mógł opanować uśmiechu. Mocno go objął.
- Chodź, pokażę ci taką śliczną kawiarnię. - Chwycił Baekhyuna za rękę i pociągnął wgłąb parku.
Po chwili rozgadali się w najlepsze. Chichotali przy tym tak samo, jak ubiegłej nocy w klubie.
***
I rzeczywiście, wraz z każdym nowym spotkaniem po szkole, każdym, niekoniecznie miły słowem i z kolejnym uśmiechem kierowanym w stronę Baekhyuna, ten powoli się zakochiwał. Zauważał drobne zachowania Chanyeola; gdy ciemnowłosy się śmiał, to prawie zamykał oczy, a kiedy się denerwował, to mocno naciągał rękawy bluzy i miął je w palcach. Za to podczas radosnych chwil, zawsze ciasno przytulał Baeka. Nie krzyczał, nie skakał, tylko wtulał głowę w ramię młodszego, ciesząc się w środku. Baekhyun często się zastanawiał, dlaczego Chanyeol nie daje swojemu szczęściu wyjść na powierzchnię.
Wraz ze wzrastającym w sercu Baekhyuna uczuciem, istota w jego głowie coraz bardziej cichła. Chłopak, mimo że zadowolony z tej zmiany, dalej wychodził tajemniczemu głosowi na przekór, sprzeciwiał się jego radom.
Nie zgadzaj się, bo i tak cię zdradzi.
Baekhyun usłyszał to, gdy szykował się do spotkania z Chanyeolem. Nie potrafił nic z tego zrozumieć i przez to bał się, że zrobi coś nie tak, czyli po myśli głosu. Nie chciał się go słuchać...
Wpadli na siebie przy światłach, więc nie musieli iść na umówione miejsce. Było już koło osiemnastej i powoli zapadał zmierzch.
- Yeol, gdzie idziemy? - Spytał Baekhyun.
- Widzisz ten zamek? To właśnie tam.
Chłopak popatrzył przed siebie. Kamienna budowla, która ukazała się jego oczom, przypominała wieżę, do której zabrał go kiedyś jego brat. Pamiętał to wyjście jak przez mgłę, ale w głowie utkwił mu znajdujący się na jednej z sypialnych ścian obraz. Namalowany był na nim młody, delikatny chłopczyk o kredowobiałej cerze. W dłoni ściskał maleńką monetę, cały swój dobytek. Baekhyun nie pamiętał, dlaczego akurat ten obraz pozostał mu się w pamięci, wśród tylu pięknie wystrojonych, królewskich sal. Powinien zachwycić się jakąś złotą koroną lub grobami starodawnych władców, a nie jakimś zwykłym malowidłem. Przecież jego brat długo zbierał pieniądze na to wyjście do zamku.
Baekhyun myślał, że pójdą szlakiem, ale Chanyeol, bez protestów chłopaka, zaciągnął go w dziką puszczę. Nigdy nie szedł poza leśną ścieżką, ale bardzo mu się podobało. Ptaki głośno dawały o sobie znać, a wokół pachniało świeżą wilgocią. Tylko jego przyjaciel...
- Boisz się?
- Nie, czemu pytasz?
- Jesteś dzisiaj taki podejrzanie milczący. - Zaśmiał się Baekhyun.
- Może mam swoje powody. - Ciemnowłosy mrugnął okiem, ale dyskretnie potarł rękaw bluzy.
***
- Dwa bilety ulgowe, proszę.
Tłusta kasjerka podała mu papierki, a on wręczył jej banknoty. Baekhyuna dopadło poczucie winy, że nie wziął ze sobą pieniędzy.
- Jutro ci oddam. - Powiedział.
- Nie oddawaj mi, głupku. - Dał mu pstryczka w ramię. - Jutro to ty coś kupujesz.
Poszli po krętych schodach, po drodze oglądając otoczenie. Baekhyunowi wydawało się, że bardzo tu się zmieniło. Nie pamiętał tych obrzydliwych, lśniących złotem żyrandoli ani grubych, miękkich dywanów, na które i tak nie można było wchodzić. Ścian nie pokrywał już biały tynk, tylko jasne cegły. I nie było już na nich tylu portretów upakowanych tłuszczem władców. Reszty raczej nie przebudowano, przynajmniej Baekhyun tak myślał. W przebłyskach pamięci widział te same wystawne sypialnie i ogromne łoża z baldachimami, na których podobno ludzie spali pojedynczo. Tyle zmarnowanego miejsca...
Chłopców minęli turyści z przewodnikiem; drobną kobietą, próbującą wytłumaczyć swoim podopiecznym, że w sali tronowej nie wolno robić zdjęć. Gdyby nie to, że grupka składała się w większości z Japończyków, może by posłuchali.
- Chanyeol, pójdźmy tam później, kiedy oni już wyjdą. - Szepnął błagalnie Baekhyun do przyjaciela. Tamten uśmiechnął się i pociągnął go w przeciwną stronę.
Oglądali wystawę drogiej porcelany na korytarzu, zachwycając się jej doskonałością. Aż nagle coś zwróciło uwagę Baekhyuna. Kierując się instynktem, wszedł do niewielkiego pomieszczenia. Tabliczka głosiła, że był to pokój dla noworodków, świadczyła o tym także zabawnie mała kołyska stojąca na środku pokoju. W kolorowym okienku na ścianie przyglądała mu się rudowłosa syrena. Ale to nie ona sprawiła, że chłopak zapomniał jak oddychać. Ten obraz, taki sam, dokładnie identyczny, jakby wyciągnięty z jego wspomnień. Wychudzony malec z nieodgadnionym wyrazem twarzy ściskał swoją brudnozłotą monetę. Baekhyuna dopadło przerażenie, gdy tylko zobaczył malunek. Wokół niego rozciągała się niemal wyczuwalna groza. Nagle ktoś położył mu dłoń na ramieniu.
Chłopak krzyknął i podskoczył. Ale zamiast zjawy zobaczył roześmianego Chanyeola, który śmiał się, łapiąc się za brzuch. Baekhyun zgromił go spojrzeniem.
- Nie rób mi tak. - Schował się w objęciach przyjaciela. - Widziałem ten obraz, jak kiedyś przyszedłem tu z bratem... Wiesz, jak go się bałem...?
- Teraz widzę. - Roześmiany Chanyeol mocniej przycisnął do siebie chłopaka.
- Nienawidzę cię. - Burknął Baek, ale też zaczął się śmiać.
Chanyeol puścił go, ale nie oddalił się. Oboje patrzyli sobie w oczy, trzymając się za koniuszki palców. Powietrze pomiędzy nimi w okamgnieniu wypełniło się elektrycznością. Hormony w ich ciałach buzowały, ale każdy bał się ruszyć.
Pierwszy krok zrobił Chanyeol. Pochylił się delikatnie i musnął usta Baekhyuna.
- Mogę? - Spytał, na co tamten prawie niezauważalnie kiwnął głową. Gdy ich wargi znów się spotkały, Baekhyun poczuł, jak jego wnętrze łaskocze tysiące puchatych piórek. Jego serce biło tak szybko, jakby zaraz miało wyrwać się z klatki piersiowej. Nigdy nie doznawał tak silnego uczucia rozkoszy... Gdy Chanyeol dołączył do tego swój język, ugięły się pod nim kolana. Chanyeol podtrzymał go za biodra i pieścił językiem jego podniebienie. W końcu Baekhyun też się dołączył. Całowali się długo i namiętnie. Niższy wplótł palce we włosy Chanyeola, przyciągając go jeszcze bliżej. Po kilku minutach oderwali się od siebie, by zaczerpnąć powietrza. Baekhyun spostrzegł, że Chanyeol uroczo się zarumienił, a w świetle z okna jego kąciki ust lśnią od śliny. Wytarł je palcami, lekko się uśmiechając. Cieszył się, że w pomieszczeniu nie paliło się światło.
Nagle usłyszeli zbliżające się kroki wycieczki. Popatrzyli na siebie, po czym szybko wyszli na korytarz. Chanyeol wyprowadził ich na zewnątrz.
Odetchnęli świeżym powietrzem. Podeszli do skraju przepaści i usiedli obok siebie. Każdy zerkał w inną stronę.
- Kocham cię, Baek. - Odezwał się Chanyeol, oglądając gwiazdy. Tamten odwrócił się w jego stronę i przywarł do jego ciała, chowając głowę w zagłębieniu szyi.
- Wiesz co...? Ja ciebie chyba też... - Mruknął Baekhyun, mocniej przywierając do szyi Chanyeola.
Nagle zrobiło mu się okropnie słabo.
***
Zostali parą. Baekhyun miał, co chciał. Myślał, że tamten go kocha, oddał się jemu. Spędzali ze sobą każdą wolną chwilę, a ich miłość kwitła. Baekhyun pamiętał wszystkie ich czułości, chwile uniesienia oraz ich, na początku nieśmiałe, a później coraz brutalniejsze, stosunki, za którymi tęsknił. Ale najbardziej brakowało mu samego Chanyeola, jego uśmiechu, głupiego słowa.
Oddalili się. Po niecałych sześciu miesiącach prawdziwej miłości, która u Baekhyuna nawet na chwilę nie osłabła, przestało być tak jak kiedyś. Chanyeol zaczął mieć dużo na głowie, musiał dorabiać w kawiarni na utrzymanie rodziny, bo jego tata stracił pracę. Przez to nie widywał się już tyle ze swoim chłopakiem, który cały czas starał się do niego dzwonić. Ale Chanyeol nie potrafił powiedzieć mu, że jest ktoś inny, dlatego tylko go unikał.
To nie tak, że Chanyeol pokochał kogoś innego. On potrzebował pieniędzy... Dlatego zaczął zarabiać własnym ciałem. Od tamtego momentu unikał Baekhyuna jak ognia. Wiedział, że chłopak wyczyta prawdę z jego oczu, a nie chciał go stracić. Rozmawiał z nim najczęściej przez telefon, a spotykali się na nie dłużej niż godzinę. Brunet tłumaczył się natłokiem obowiązków. Bo co miał powiedzieć?
Ale i tak wyszło na to samo. Z każdym dniem tracił ukochanego.
Baekhyun nie mógł już wytrzymać. Nie chciał dalej ciągnąć związku na odległość, dlatego zdecydował się przyjść do kawiarni, w której pracował Chanyeol, tuż po jej zamknięciu. Musiał w końcu z nim porozmawiać, powiedzieć, że to mu nie pasuje. Albo jego chłopak zrozumie, albo nie będzie sensu tego dłużej ciągnąć. Baek nie dopuszczał nawet tej drugiej opcji do myśli. Przecież szedł do niego, by znów byli blisko, a nie by oddalili się jeszcze bardziej.
Szklane drzwi pomieszczenia nadal stały otworem, mimo że było już po siódmej wieczorem i w środku nie paliło się światło. Wystarczyło tylko pociągnąć klamkę.
Chłopaka przywitał zapach świeżej kawy oraz lukrowanych ciasteczek. Uśmiechnął się, gdy zobaczył poukładane przy ladzie kolorowe pierniczki. Chanyeol upiekł je kiedyś w jego domu podczas nocnego seansu. Oglądali przez trzynaście godzin wszystkie części Harry'ego Pottera, które Baek kochał. Nikomu nie przyznał się, że oglądał je kiedyś z bratem, dlatego nadal czuł przy nich atmosferę miłości i zrozumienia. Główny bohater nie miał rodziców, a rodzice Baekhyuna nie zwracali na niego uwagi. Nie wychodziło na to samo?
Chłopak poszedł w kierunku kuchni. Nadal panował tam bałagan, ale nikogo tam nie zastał. Może Chanyeol był w łazience? Jednak tam także świeciło pustkami. Obok zauważył pokój, z którego nikłe światło wydostawało się na korytarz. Poszedł w tamtym kierunku.
- Chanyeol? - Mruknął, gdy otwierał uchylone drzwi.
Na stole siedział poszukiwany. Miał na sobie ciemną bluzkę oraz bokserki. Przed nim stał jakiś mężczyzna, który całował go po szyi i co chwilę coś szeptał. Chanyeol wpatrywał się w podłogę, a jego twarz nie wyrażała żadnych emocji. Ale gdy usłyszał cichy głos Baekhyuna, przeniósł na niego wzrok.
Baekhyun na początku osłupiał. Nie był w stanie wykonać żadnego ruchu, zapomniał nawet, jak się mruga. Kiedy jego spojrzenie spotkało się z tym Chanyeola, nie wytrzymał. Odwrócił się i wybiegł. Po zatrzaśnięciu szklanych drzwi kawiarni, zatrzymał się. Wtedy dotarło do niego, co właśnie zobaczył. Jego chłopak go zdradził... Nagle oczy Baekhyuna wypełniły się gorzkimi łzami. Opadł na chodnik przed kawiarnią i zaczął szlochać. Nie zwracając uwagi na nielicznych przechodniów, położył się na plecach i popatrzył w gwiazdy, które wydawały mu się być rwącą rzeką z lśniącymi w słońcu rybami. Przez łzy to samo niebo nie jest już identyczne.
***
(cztery miesiące wcześniej)
- Chanyeol, dlaczego te gwiazdy nigdy nie wydawały mi się takie piękne?
- Bo widzisz je oczami miłości.
- Ale one teraz tak mocno świecą... Nawet widzę drogę mleczną.
Chanyeol się roześmiał. Objął rękami leżącą na jego brzuchu głowę Baekhyuna. Znajdowali się na polanie w środku lasu. Wzięli ze sobą namiot i plecaki z jedzeniem, by spędzić noc na łonie natury. Na ten pomysł wpadł Chanyeol, a Baekhyun oczywiście bardzo się ucieszył. I poszli na wycieczkę do puszczy, która otaczała też zamek, gdzie pocałowali się po raz pierwszy.
- Byłeś tu kiedyś nocą z bratem? - Spytał Yeol.
Baekhyun się zamyślił. Nie pamiętał...
- Nie jestem pewien, ale nic sobie nie przypominam. - Powiedział. - Zawsze bałem się tych ciemnych drzew.
- Boisz się teraz?
- Nie. - Uśmiechnął się Baek, patrząc na linię sosen. Naprawdę nie czuł strachu. - To dlatego, bo ty tu jesteś. - Mruknął nieśmiało.
Chanyeol podniósł się i usiadł na kolanach, kładąc na nich głowę chłopaka.
- Przecież nie obroniłbym cię przed niedźwiedziem. - Rzucił, przybliżając twarz do tej jego. Musnął ustami jego warg, po czym przejechał po nich językiem. Baekhyun uśmiechnął się, ale zaraz zaczął oddawać pocałunki.
Całowali się długo, w niezwykłej pozycji, mieli swoje twarze z przeciwnych stron i ciężko im było złączyć języki. Po kilku minutach oderwali się od siebie, zdyszani. Baekhyun podniósł się z ziemi i przylgnął całym ciałem do Chanyeola. To poczucie bezpieczeństwa uzależniało.
- Upieczemy pianki? - Spytał Baek.
- Tylko wiesz... Musimy pójść do lasu pozbierać gałęzie na ognisko.
Baekhyun zbladł.
***
Istota odżyła.
Baekhyun nie potrafił pogodzić się z widokiem ukochanego, który go zdradził. Ten obraz obcego mu mężczyzny całującego po szyi jego Chanyeola sprawiał, że po policzkach spływały mu nowe strumienie łez. Nie sądził, że miał ich aż tyle. Nie skończyły się mimo tylu nieprzespanych, samotnych nocy. Następnego dnia nie odbierał od chłopaka telefonu i unikał miejsc, w których mógłby go spotkać. Parę razy, gdy Chanyeol poszedł pod jego dom i pukał do drzwi, udawał, że nie ma go w domu. Nie wyobrażał sobie, że spojrzy jeszcze raz na ukochanego, który powie mu, że odchodzi. Tak samo jak jego dawny przyjaciel...
Gwiazdy znów powróciły do starego wyglądu. Rozmazane nigdy nie wyglądałyby przecież tak samo jak w lesie. A jego myśli... Przestały być jego. To coś w jego głowie jakby obudziło się z długiego snu. Nie przypominał sobie, kiedy ostatnio ją słyszał. Przecież wtedy był szczęśliwy. I kochał.
Nie idź do sklepu, bo ukradną ci portfel.
Baekhyun szedł do sklepu i kradli mu portfel. ,,Dlaczego miałbym cię słuchać?" - pytał chłopak w myślach, licząc na jakąś odpowiedź. Nie nadchodziła. Może wcale nikogo tam nie było?
Baekhyun siedział sam w domu i gotował sobie obiad. Właśnie robił sos do spaghetti, kiedy rozległ się dzwonek do drzwi. Zdziwił się.
Nie podchodź do drzwi, i tak nie otworzysz.
Zbliżył się do drzwi, bardzo cichutko popatrzył przez szparkę w drzwiach i zamarł. Na klatce stał Chanyeol. Zauważył tylko, że ma on ciemne sińce pod oczami oraz spuchnięte oczy. Ten widok ścisnął go za serce. Usiadł na podłodze, opierając się o ścianę. Tyle czasu nie widział jego twarzy... Udawało mu się go unikać. Ale teraz... Wszystkie wspomnienia ożyły. Na jego policzki spłynął nowy strumień łez.
Rozległo się kolejne pukanie. Baekhyun podskoczył. Nie otworzę, myślał. Nieważne, co się stanie, już nigdy mu nie otworzę. Ani nikomu innemu.
Chanyeol zaczął dobijać się do drzwi.
- Baek, wiem, że tam jesteś! Otwórz mi, proszę. Pozwól mi wytłumaczyć.
Wyjaśnić... Tak, chyba nie trzeba być mądrym, żeby się domyślić, co powie. "Jesteś za mało popularny. On pracuje w tym dobrym radiu, wiesz? Codziennie śpiewa mi piosenkę, zanim pójdę spać". Albo "On jest starszy i dojrzalszy. Ma normalną rodzinę i stać go na nasze utrzymanie. Ułożymy sobie życie. Z tobą by to nie wyszło".
Pukanie znów nastało. Baekhyun złapał się za głowę. Nie chciał tego słuchać...
- Dobrze, Baekhyun. - Rozległo się westchnięcie. - Wiem, że mnie słyszysz. Dlatego wytłumaczę ci to teraz. Kocham cię, rozumiesz? Jesteś całym moim światem. Tylko tamten mężczyzna... Znaczy kilku mężczyzn... Oni... - Baekhyun wrzasnął. Zaraz potem skarcił się w myślach, że ujawnił swoją obecność. Nie był w stanie słuchać dalej. To wyznanie Chanyeola przecież nic nie znaczy. Ma kogoś innego...
Chłopak wybiegł z korytarza i pognał do swojego pokoju. Zasłonił żaluzje i opadł na łóżko, przykrywając się kocem. To wyznanie miłości... To było dla niego za wiele. Szlochał, przeklinając świat. Dlaczego wszyscy, na których mu zależało, go zostawili!? Najpierw jego brat, później przyjaciel, a teraz Chanyeol. Co zrobił nie tak, że woleli odejść z kimś innym, niż z nim zostać? Przecież każdego darzył wielkim uczuciem... Dlaczego te rozstania działy się tak nagle?
Nagle bardzo zakręciło mu się w głowie.
***
Baekhyun jechał rowerem. Było ciepłe, letnie popołudnie. Niedługo koniec roku szkolnego.
Chłopak wracał ze szkoły. Po drodze zobaczył budkę z lodami, więc się zatrzymał. Naszła go ochota, by zjeść coś zimnego. Ustawił się w kolejce i czekał, aż młodszy mężczyzna go obsłuży.
Nie jedz lodów, bo poplamią ci twoją koszulkę.
Baekhyun cicho zaśmiał się z rady. Dlatego miałby rezygnować z deseru? Bo pobrudzi bluzkę? Zabawne.
Poprosił o jedną gałkę truskawkową, a drugą waniliową. Zapłacił i usiadł na ławce. Starał się, by nic mu nie spadło i udało mu się. Zadowolony poszedł po pojazd i ruszył w kierunku centrum. Zamierzał odwiedzić babcię.
Pod jej domem było cicho jak zawsze. Chłopak nacisnął guzik przy numerze jej mieszkania i poczekał, aż ktoś mu otworzy. Gdy rozległo się głośne pikanie, mocno pociągnął za zardzewiałą bramę. W końcu puściła.
Babcia przywitała go na progu. Nie pamiętał, kiedy ostatnio ją widział, a od tamtego czasu znacznie się zmieniła. Jej zmarszczki bardzo się pogłębiła, a twarz schudła i pobladła. Przytuliła go kościstymi ramionami, a on widział jej czubek głowy. Jedno szkiełko w jej okularach było lekko pęknięte. Chciał się spytać, jak to się stało, ale widząc jej szczęśliwą twarz, rozmyślił się. Nie chciał przywoływać jej smutnych wspomnień. Nie teraz.
- Baekhyun, słońce, ale wyrosłeś! Masz ochotę na herbatkę? Siadaj w pokoju i włącz sobie telewizor, a ja już ci robię. - Zaszczebiotała.
Chłopak posłusznie poszedł do salonu i usiadł na kanapie. Rozejrzał się po skromnym wnętrzu. Na starych, drewnianych meblach zalegała spora warstwa kurzu. Przy podsuniętym pod ścianę stole nadal stało sześć masywnych foteli. Babcia mówiła, że są jeszcze sprzed wojny. Na białym obrusie kłębiły się stosy papierów; masa gazet, chusteczek, kolorowe zeszyty, parę porozrzucanych banknotów. Pod tym względem wszystko było w jak najlepszym porządku. Stary wzorzysty dywan drapał Baekhyuna w stopy. Zastanawiał się, jak babcia może z nim wytrzymywać, jego sam widok bardzo drażnił chłopaka.
Na komodzie, parapecie i na stole stały także wazony świeżych kwiatów. Ich biel idealnie komponowała się z jasnym, surowym kolorem ścian. Jednak ich zapach nie przebił unoszącej się woni kurzu. Chłopak zauważył, że jeden bukiet już usechł.
Podszedł do ciemnego, płaskiego telewizora, który nie pasował do całego wnętrza, jego nowoczesność aż kuła w oczy. Nacisnął przycisk włączania, po czym wrócił na zapadającą się kanapę. Prześcieradło z jej oparcia zsunęło się, ale go nie poprawił. Pochłonął go migający obraz z telewizora.
Gdy babcia przyszła do pokoju, postawiła przed nim herbatę oraz ciasteczka. Wzięła jedno z ciężkich krzeseł i przysunęła je do kanapy. Popatrzyła z miłością na Baekhyuna.
- Naprawdę wydoroślałeś! Masz taką poważną minę, coś cię gryzie? - Spytała.
- Nie, wszystko w porządku, babciu. - Uśmiechnął się fałszywie Baekhyun. Nie miał serca, by ją martwić. - A co u ciebie?
- Byłam wczoraj u Jinsoo, jest taka biedna! Ledwo wstaje z łóżka. Ugotowałam dla niej zupę, jutro chcę jej zanieść. Ona tak się cieszy, gdy mnie widzi! - Jinsoo to starsza koleżanka babci. Babcia często odwiedzała ją, bo ta cierpiała na jakąś ciężką chorobę, a była zupełnie sama. Babcia lubiła dla niej gotować, albo po prostu robiła to z czystej dobroci serca.
Baekhyun poczuł, że musi do toalety. Wstał, a babcia na niego popatrzyła.
- Ojeju, ale się uplamiłeś! Jeśli chodzi o jedzenie, to zawsze zostaniesz dzieckiem! - Zaśmiała się.
Chłopak spojrzał na koszulkę. Pod nadrukiem śmiała się do niego wielka, truskawkowa plama.
***
Postanowił jeszcze pojechać do sklepu. Chciał kupić sobie dużo jedzenia na noc, by zapychać się nim, oglądać przygłupiające komedie i zapomnieć. Nie łatwiej byłoby użyć alkoholu? - Pomyślał, ale wyśmiał swój pomysł. Nie należał do ludzi, którzy są zniewoleni.
Wróć do domu, bo już nigdy nie zobaczysz kochanej mamusi.
Baekhyun zatrzymał się. Co to miało znaczyć!? Czy to było ostrzeżenie? Czy groźba...? Po plecach przeszedł mu zimny dreszcz, mimo że na dworze było gorąco. Zastanowił się...
Jego matka. Co dla niego zrobiła...? Już sama decyzja o poczęciu drugiego syna nie należała do najlepszych. Nigdy się nim specjalnie nie interesowała, pogrążona w wirze pracy. Zaciągnęła w to także ojca, więc obydwu rodziców zazwyczaj nie było w domu. Gdy widzieli Baekhyuna, pytali go zazwyczaj o oceny i o to, co nowego działo się w szkole. Matka zawsze zwracała się do niego pieszczotliwie ,,Baekkie", przez co chłopak znienawidził to zdrobnienie. A ona jeszcze myślała, że u niego wszystko jest w porządku.
Miałby teraz wracać do domu? Jakim prawem?
Jestem niezależny, nic nie jest w stanie mnie zniewolić. - Pomyślał Baekhyun, wsiadając na rower i wbijając się w ruch uliczny.
***
Po przekręceniu zamka w drzwiach i ponownym zamknięciu ich na cztery spusty głośno odetchnął. Ręce miał obładowane zakupami, które zaniósł do kuchni i zaczął chować do szafek. Zostawił tylko płaską paczuszkę, którą po rozpakowaniu wsadził do mikrofalówki. Po trzech minutach położył się na kanapie przed telewizorem, zajadając się ciepłym, maślanym popcornem. Nie przepadał za solonym.
Gdy pochłonął całą miskę, zagapiony w ekran, powoli zaczął odlatywać. Nie skupiał się na filmie, próbując walczyć ze snem. Kiedy dodatkowo go zemdliło, oddał się mu, od razu zaczynając lekko pochrapywać.
Otworzył oczy, lecz jeszcze nie było jasno. Przekręcił się na drugi bok, szukając wygodniejszej pozycji, jednak kątem oka zauważył coś dziwnego. Podniósł się i z zaskoczeniem odkrył, że w kuchni pali się światło. Skarcił się w myślach za to, że zapomniał je wyłączyć, po czym poszedł w kierunku pomieszczenia. Po przekroczeniu progu, zamurowało go. Myślał, że nadal śpi. Bowiem przy stole zastał siedzącego ojca. Miał on zamknięte oczy, a splecione dłonie trzymał na wysokości czoła. Baekhyun ze strachem odkrył, że mężczyzna wokół oczu ma liczne czerwone plamy, które wydawały się być mokre. Na stole przed nim stał kubek z zimną herbatą, prawie nietkniętą.
- T-tato? - Drgnął na dźwięk własnego, przestraszonego głosu. Poczuł dziwne ukłucie w klatce piersiowej. Jak dawno nie zwracał się tak do tego człowieka...
Ojciec nawet się nie ruszył. Baekhyun podszedł do niego i położył mu dłoń na ramieniu. Wtedy mężczyzna się ocknął. Rozplótł palce i wbił napuchnięte oczy w przerażonego chłopaka. Gdzieś za nimi zaskrzypiała podłoga.
- Och, to ty... - Odezwał się zachrypniętym głosem.
- Co się stało? - Z gulą w gardle Baekhyun usiadł na krześle obok.
Nagle starszy człowiek zaczął się trząść, a po jego policzkach spłynęły nowe łzy. Baek nie wiedział, czy powinien mu jakoś pomóc. Wydawało mu się, że takie siedzenie i gapienie się w jego stronę jest nie na miejscu.
- Twoja matka... Tej nocy umarła. Walczyła w szpitalu, nie udało się. - Wziął głęboki, przepełniony bólem oddech. - Miała wypadek samochodowy, gdy wracała do domu. Ona... Nie żyje, rozumiesz...!?
Baekhyun nie wiedział, co powiedzieć. Zrobiło mu się okropnie słabo. Gdzieś to przecież słyszał... Wróć do domu, bo już nigdy nie zobaczysz kochanej mamusi.
Przecież...
Przecież on jej nie kochał.
***
Nie umiał płakać. Nie uronił ani jednej łzy. Chyba nastał czas, kiedy wreszcie ich zabrakło, zamyślił się Baekhyun.
Zaszył się w pokoju i nie wychodził z niego przez cały weekend. Głównie peszyła go obecność w domu zrozpaczonego ojca, który gdy tylko zobaczył syna, dostawał nowego napadu wyrzutów. Wypominał sobie wtedy wszystkie błędy, które, jego zdaniem, doprowadziły do śmierci jego żony. A Baekhyun nie mógł otrząsnąć się z szoku. Wiedział, a nic nie zrobił... Ale nie posłuchałby tych myśli, nie było szans.
Później odbył się pogrzeb, na który i tak nie poszedł. Nie mógłby słuchać tej całej paplaniny starszych pań, które tak wychwalały życie jego matki. Dopadły go wyrzuty sumienia, że nie odwiedził nawet grobu umarłej, ale nie potrafił się przełamać, by ją odwiedzić. Co by jej powiedział...? Przepraszam...? Chciałby usłyszeć to samo.
Chłopak wracał właśnie ze szkoły autobusem. W pojeździe nie było za wielu ludzi, ale i tak czuł się nieswojo. Ich spojrzenia niby nie mogły go przeniknąć...
Baekhyun pomyślał, że gdyby ktoś poznał jego życie, zacząłby go uważać za podłego szaleńca. Jakimś cudem miał możliwość uratowania matki, ale skąd niby mógł wiedzieć, że tak to się potoczy!? Sfrustrowany zacisnął mocniej rękę na zielonej poręczy.
Nie jedź do babci, i tak już nie zdążysz się niczego dowiedzieć.
Chłopak mrugnął nerwowo. Czy to oznaczało, że coś dzieje się babci? Przysunął się bliżej drzwi pojazdu, gotowy do szybkiego wyjścia. Miał zamiar pobiec do domu starszej kobiety, by sprawdzić, czy wszystko z nią w porządku. Jeśli słyszy w głowie coś o niej, to świadczyło, że trzeba sprawdzić, czy nic jej nie jest.
Autobus zatrzymał się na światłach, a Baekhyun zaczął gorączkowo obgryzać paznokieć. Co prawda czekało go jeszcze dwadzieścia minut szybkiego biegu, ale pragnął już jak najszybciej dotrzeć do domu babci. Nie chciał nawet myśleć, że coś jej może grozić.
Wreszcie autobus dotarł do przystanku, wydał z siebie głośne stęknięcie, po czym drzwi się otworzyły. Baekhyun wypadł na zewnątrz jak oparzony i pognał co sił w nogach w stronę domu staruszki.
Deszcz zaczynał lekko siąpić.
***
Zdyszany chłopak wpadł pod bramę od jej bloku. Nacisnął kilka razy guzik od domofonu, ale nie doczekał się odpowiedzi. Krzyknął i wybrał kolejny, przypadkowy numer. Odezwał się do niego głos dorosłego mężczyzny.
- Słucham?
- Ulotki, można otworzyć? - Baekyun silił się na spokojny ton, ale w środku aż w nim się gotowało. Czemu tak długo, czemu tak długo...
- Po co wy rozdajecie te świństwa... - Zacharczał głos z domofonu, ale zaraz potem drzwi się otworzyły. Baekhyun nie zdążył nawet podziękować.
Mieszkanie babci oczywiście było otwarte. Baek zatrzasnął drzwi, po czym pobiegł do kuchni. Nastawiony na gaz czajnik lekko szumiał. Chłopak następnie udał się do salonu, lecz zastał tam tylko włączony telewizor. Została mu jeszcze sypialni, do której wparował z mocno bijącym sercem.
Na podłodze leżała babcia. Oczy miała na wpół otwarte, a jej klatka piersiowa powoli się unosiła. Baekhyun wstrzymał oddech, ale zaraz potem się opamiętał i przebył dzielącą ich odległość, zapominając, jak bardzo jest zmęczony. Ukląkł przy starszej kobiecie i złapał jej chłodną, chudą rękę. Na twarzy babci malował się spokój, przez co Baekhyunowi widok zaszedł łzami. Myślał, że go nie widzi, jednak ona z trudem odezwała się.
- Mój kochany... J-jaki ty już duży. - Wyszeptała, uśmiechając się z wysiłkiem. - T-taki sam, jak twój brat... - Chłopak drgnął na słowo ,,brat". Dlaczego ona teraz o nim wspomniała?
- Babciu, trzymaj się, zadzwonię po pogotowie... - Chciał wstać, ale zauważył nagle na jej twarzy zmianę. Ona... tężała.
- W... Tej... Komodzie... - Chciała podnieść palec, ale nie zdążyła.
Wydała z siebie ostatni dech.
W tym samym czasie czajnik zaczął gwizdać.
***
Po piętnastu minutach przyjechało pogotowie. Wbiegli do sypialni, zabierając po chwili opakowane folią ciało babci. W tym czasie Baekhyun ze spiętymi mięśniami i ściśniętym gardłem siedział na fotelu w salonie. Przetrawiał właśnie to, co przed chwilą zobaczył. Pierwszy raz miał styczność z czyjąś śmiercią, pierwszy raz ją widział... Dlaczego to akurat była jego babcia...?
Nie miał śmiałości, by pójść do pokoju, gdzie leżało jej wiotkie ciało. Chciał tylko wybiec z mieszkania, zostawiając to wszystko za sobą. Ale sanitariusze kazali mu czekać na ich przybycie.
Po ich odejściu chłopak opuścił wreszcie dom. Czuł przeszywający ból w całym ciele, ale i tak pobiegł ile sił w nogach do własnego domu. Przynajmniej gdy się męczył, nie myślał o pustych, bezbarwnych oczach umarłej...
Gdy znalazł się w środku, zastał zmęczonego ojca. Jego twarz nadal była czerwona i zapuchnięta, on dalej myślał o zmarłej żonie...
- Tato... - Wychlipiał Baekhyun.
- Baek... Ja ją tak kochałem... Mieliśmy za miesiąc jechać na wakacje, wiesz? Tyle to planowaliśmy... - Oparł dłonie o stół, gorzko przełykając łzy.
- Tato... - Powtórzył Baekhyun. Nie miał siły słuchać kolejny dzień o matce. - Babcia nie żyje. - Popatrzył w ciemne oczy ojca.
Nie sądził, że tak gładko mu to przejdzie przez gardło.
***
Baekhyun powrócił do normalnego życia. Nie płakał już na każdym kroku ani nie bał się wychodzić z domu. Uczęszczał do szkoły i czuł, że jego życie wraca do normy. Nawet coś w jego głowie... Przestało dawać o sobie znać.
Chłopak jechał do budynku, gdzie odbywały się jego lekcje śpiewu. Wprawdzie nie przyszedł tam od dobrych dwóch miesięcy, ale po długim namyśle chciał podziękować nauczycielowi za wspólną pracę i powiedzieć, że rezygnuje. Zawsze gdy śpiewał, przed oczami stawała mu babcia.
Zszedł z roweru, przechodząc przez przejście dla pieszych, po czym znów na niego wsiadł. Nie jechał szybkim tempem, chociaż przechodnie nie przeszkadzali swoją obecnością. Na niebie wisiały ciężkie chmury, jakby zaraz miało lunąć.
Po lewej stronie chłopaka rozciągał się ciemny, zalesiony cmentarz. Na szarych nagrobkach stały niepalące się znicze oraz sztuczne kwiaty. Przynajmniej one prezentowały się w miarę przyzwoicie. Obok jednego z grobów postawiono granitowy pomnik smukłego anioła. Jedną rękę z zaciśniętą pięścią miał podniesioną do góry, a w drugiej trzymał lekko ukrytą za plecami, długą kosę. To ramię miał opuszczone.
Baekhyun uświadomił sobie, że gdzieś tutaj leżą jego mama i babcia. Ciekawe, czy tam, gdzie są, jest im dobrze...
Niedługo to ty będziesz tu leżał,
z suchym piachem w gnijących ustach.
Nagle w swoich myślach usłyszał ten głos i zmarszczył czoło. Czy to znaczy, że umrę? - Zastanawiał się. Ta przestroga różniła się od wcześniejszych. Zawsze słyszał "nie rób tego, bo coś się stanie". A teraz coś powiedziało mu o czymś, co ma się spełnić bez względu na decyzję chłopaka. Chyba wiedziało, że on i tak go nie posłucha, więc wybrało inny komunikat.
,,Dlaczego chcesz mnie zniszczyć?" - Pytał w myślach Baekhyun, ale oczywiście nie dostał odpowiedzi. Nie rozumiał, dlaczego te myśli pojawiły się akurat w jego głowie. I jakim cudem do tego doszło... Nie rozumiał, czemu nie może mu tego wyjaśnić.
***
Kolejne kilka tygodniu minęły jak cisza przed burzą. Nawet wiszące na niebie ołowiane chmury, za nic nie chciały odsłonić słońca. Mieszkańcy niewielkiego miasta także chodzili cały czas ospali i rozdrażnieni.
Baekhyun należał do tej pierwszej grupy. Miał ogromne problemy, żeby wstać rano do szkoły albo wrócić do domu rowerem. Na lekcjach usypiał i nie potrafił się skupić. Do tego bardzo bolała go głowa, ale gdy mierzył gorączkę, wszystko wskazywało na to, że wcale nie zachorował.
Właśnie kierował się do domu. Szedł na piechotę, mijając po drodze spieszących się ludzi. Każdy z nich miał taką samą, poważną minę i patrzył pod nogi. Baekhyun nie rozumiał, dlaczego nie wolą porozglądać się po okolicy, choćby po przejeżdżających przez miasto samochodach. Chłopak lubił rozpoznawać różne marki pojazdów, ale sam nie przepadał za jazdą tymi środkami. W taki sposób zginęła jego mama...
Baekhyun zmarszczył brwi i przeniósł wzrok na idącą naprzeciw niego parę ludzi. Było to dwoje chłopców, jeden nastolatek, a drugi przedszkolak. Starszy trzymał roześmianego malca za rękę i oboje głośno liczyli:
- Trzyyy, czteee-ryyy!
I starszy pociągał mocno młodszego za ramię, tak, że ten podskakiwał wysoko do góry, po czym lądował daleko z przodu. Oboje szczerzyli zęby jak głupi. A Baekhyun nie mógł oderwać od nich wzroku. Pamiętał, jak brat odbierał go z przedszkola i wracając do domu, bawili się tak samo. Baek całą drogę krzyczał: "Jeszcze raz, jeszcze raz!", a Taehyung kręcił głową i po chwili znów zaczynali odliczanie. Uśmiechnął się na samo wspomnienie ich zabaw. Gdy brat odszedł, nie figlował już tak jak dawniej.
Brat... Baekhyun niespodziewanie przypomniał sobie, jak jego babcia w ostatnich chwilach życia wspomniała coś o jego bracie. I wskazała na tamtą szufladę w sypialni... Baekhyun całkiem o tym zapomniał.
Po dotarciu do domu, szybko zjadł obiad, przebrał się i zbiegł na dół po rower. Wyprowadził go na dwór i pognał do babcinego mieszkania. Nie zaglądał tam, odkąd zabrali stamtąd ciało staruszki, ale w końcu musiał tam pojechać. Po pierwsze wypadało tam posprzątać, a po drugie intrygowała go wskazana przez umierającą komoda. Może znajdzie tam coś na temat brata...
Zmęczony dotarł pod blok babci. Otworzył drzwi kluczami, które wziął z mieszkania babci, kiedy ją wywieziono.
W środku pachniało kurzem i mydlinami, tak samo jak zawsze. Gdyby ktoś tam wszedł, nie połapałby się, że mieszkanie stoi puste od paru tygodni. Po prostu dalej czuło się tu życie.
Z drżącym sercem Baekhyun wszedł do sypialni. Wspomnienia wróciły z zawrotnym tempem, a w oczach znowu pojawiły się łzy. Szybko wytarł je wierzchem dłoni.
Zajrzał do pierwszej szuflady w komodzie. Znajdowały się tam woreczki foliowe, jedne małe, inne wielkości siatek na zakupy. Chłopak przebrał je trzy razy, ale nie znalazł niczego ciekawego.
W drugiej szufladzie babcia trzymała bieliznę. Baekhyun dziwnie się czuł, grzebiąc w mieszance babcinych majtek, staników i rajstop. Mimo wszystko nic tam nie zastał.
Ostatnią nadzieją była trzecia, dolna szuflada. Jeśli tam nic nie znajdzie, to znaczy, że to koniec. Otworzył ją i jego oczom ukazały się różne bibeloty; przeróżne korale, naszyjniki, klipsy i bransolety, a także stare cienie do powiek i małe lusterka w ślicznych oprawach. Szukał, ale właściwie nie wiedział czego. Kartki, kawałka papieru z wyjaśnieniami...? To by się zgadzało.
Chłopak otworzył kilka szkatułek, ujrzał tyle korali o pewnie nie małej wartości, ale żadnej wskazówki. Coraz bardziej się frustrował, czyżby babcia zapomniała, że już dawno niczego tam nie ma?
Wreszcie wyjął całą szufladę i pełną zawartość wysypał na podłogę. Z przygryzioną wargą przeszukiwał skarby i czuł, że zaraz się rozpłacze. Nic, kompletnie nic... Dlaczego zrobiła mu nadzieję, skoro nic nie znalazł!?
Włożył pustą półkę na miejsce i zauważył, że w rogu znajdują się maleńkie skrawki starego papieru. Były wielkości biedronek albo innych robaczków i pożółkłe ze starości. Nic nie dało się odczytać...
Chłopak wybiegł z mieszkania. Przepełniały go gorycz i rozczarowanie. Myślał, że w końcu pozna prawdę, ale teraz to pewnie nigdy nie trafi na ślad swojego brata... Ciekawe, gdzie teraz jest...
W biegu pochwycił rower i ruszył przed siebie. Nie jechał szybko, oglądał okolicę. Próbował też zapomnieć o bólu głowy, który przenosił się na całe ciało. Czuł się okropnie, ale nie miał też ochoty wracać do domu. Wyjechał z miasteczka i przemierzał szosę. Chmury wisiały na niebie kolejny tydzień. Zastanawiał się, kiedy wreszcie spadnie deszcz.
Chłopak minął tabliczkę informującą, że dotarł do innego miasta. Nadal gnał ulicą, nie patrząc przed siebie. Po drodze mijał szare jednorodzinne domki oraz zmęczonych, idących chodnikiem ludzi. Co jakiś czas wyprzedzały go spieszące się samochody. Nie zwracał na nie uwagi.
Właśnie przejeżdżał przez tory kolejowe. Na policzek kapnęła mu pierwsza kropelka deszczu. ,,Czyli to teraz" - pomyślał
Baekhyun, wycierając ją palcem. Nagle przednie koło zaklinowało się w szynie i chłopak spadł na ziemię.
Narazie, idioto.
Usłyszał dziwne pożegnanie w myślach i ból głowy stał się nie do zniesienia.
To nie trwało długo.
Akurat za nim jechała ciężarówka. Kierowca nie zdążył wyhamować ani nawet zareagować w porę. Koła zmiażdżyły głowę chłopaka, rozgniatając wszystko, co w niej było. Tym samym znajdująca się w niej istota została zniszczona.
***
(dwa tygodnie później)
Otworzył drzwi od mieszkania, a do jego nozdrzy dotarł odór rozkładającej się żywności. Starał się nie oddychać nosem, by go nie czuć, od razu zbierało mu się na wymioty.
Usiadł na krześle w swojej starej sypialni, którą niegdyś dzielił ze swoją małżonką. Kiedy to było... Spali razem, a ona wtulała się w jego ramię. Pamiętał to jak przez mgłę, jakby z każdym dniem wspomnienie stawało się coraz mniej prawdziwe. A przecież to wszystko działo się naprawdę...
Zwiesił głowę pomiędzy kolanami. Po co tu przyszedł...? Ach, żeby wynieść ubrania. Resztę chciał zostawić, nie zabierał tych mebli do nowego mieszkania. Nie wytrzymałby tam z nimi...
W ostatnim czasie jego życie runęło niczym stara wieża. Rozwaliło się w drobny mak, a on nie potrafił pojąć, że to wszystko wydarzyło się naprawdę. Że jego żona zginęła w wypadku samochodowym, następnie jej matka zmarła we własnym mieszkaniu, a kilka dni później jakiś pojazd przejechał jego syna, wywalając całe jego wnętrzności na jezdnię. Przecież to było niemożliwe, żeby w przeciągu pół roku stracić bliskich, tych, którzy mu zostali.
Ale jednak stało się.
Nie miał sił już płakać ani użalać się nad własnym losem. Postanowił zacząć nowe życie, kupił już nowy dom w innym mieście, a ten wystawił na sprzedaż. Musiał tylko jeszcze zabrać te cholerne ubrania i odjedzie na drugi koniec kraju, by już nigdy tu nie wrócić...
Mężczyzna otworzył szafę i spakował swoje ubrania do wielkiej torby. Usiadł ostatni raz na łóżku i zapatrzył się w sufit. Już nigdy, przenigdy...
Podszedł do biurka i dotknął zadrapania, które z czasem pokryły stare drewno. Napisał tu tyle prac, które potrzebne były do biura...
Otworzył szufladkę i wyjął z niej stare papiery. Wyciągnął reklamówkę i wrzucił je tam, by zanieść je do kosza, gdy będzie wychodził.
Jego uwagę przyciągnęła koperta. Nie była zaklejona, więc był pewien, że włożył tam kiedyś pieniądze. Jednak w środku znajdowała się karteczka. Rozpoznał po koślawych literach, że list napisany został przez jego żonę. Zanim zaczął czytać, zastanowił się... Co się działo z jego życiem przez ostatnie kilka długich lat...?
Kochany!
Mam nadzieję, że zobaczysz ten list, zanim nadejdą kolejne nieszczęścia. Muszę napisać tu o wszystkich dziwnych rzeczach, które działy się w moim życiu.
Odkąd mój ojciec umarł, zaczęły nawiedzać mnie dziwne myśli. Tylko one nie były moje... Coś je do mnie szeptało, ale nie wiedziałam dlaczego i skąd one się biorą. To coś... Ustawiło całe moje życie. Mówiło mi, co mam robić, a ja się słuchałam. Wiem, że to brzmi absurdalnie... Nic nikomu nie powiedziałam, bo zdawałam sobie sprawę, że nikt mi nie uwierzy. Ale to było prawdziwe.
Później zrozumiałam, że nie mogę się tego słuchać. Nasz syn, Taehyung... On miał to samo. Wiedziałam, że nie słuchał się tego i on wreszcie nie wytrzymał, uciekł z domu. A potem umarł, widziałam w wiadomościach, że został potrącony. Zlękłam się.
Bałam się, że nasz młodszy syn, Baekkie, także będzie miał to w głowie. To chyba rodzinne, gdy byłam mała, słyszałam w nocy krzyk ojca. Jego przedwczesna śmierć nie nastąpiła naturalnie.
Odkryłam, że Baekkie jednak odziedziczył to coś. Na początku się słuchał, ale po jakimś czasie zauważyłam w nim zmianę, która oznaczała, że także przestał być temu posłuszny. Chciałam go ostrzec, ale to coś powiedziało mi, że mnie zabije... Przestraszyłam się.
Chyba Baekkie dostał ultimatum. Albo posłucha głosu, albo zginę. Jeśli się nie posłuchał... Nie wiń go, on tego nie rozumie. To nie ma nad nim władzy, nie niszczy go od środka tak jak mnie. Proszę, troszcz się o niego, ile możesz, nie zaniedbuj go, jak to robiliśmy wcześniej. On nie może zginąć..
Jeżeli to czytasz, to pewnie już nie żyję. Proszę, módl się o mnie oraz opiekuj się naszym synkiem, bo spotka go podobny los. Nie pytaj go o nic, co tu napisałam, bo skłamie. Nie ufa nam, już dawno go zawiedliśmy, nie zauważyłeś? To przez tą istotę we mnie, gdyby nie ona, nasze rodzinne życie potoczyłoby się inaczej.
Na koniec chcę Ci przypomnieć, że bardzo Cię kocham. Nie zapominaj o mnie. Zawsze będę z Tobą oraz naszym synem. Przekaż mu, że go także kocham całym sercem, mimo że tego nie okazywałam. I proszę, nie pokazuj nikomu tego listu. Pomyślą, że zbzikowałam. Pewnie Ty też tak myślisz, ale błagam, zaufaj mi!
Na zawsze Twoja
Yujoon